Całkowicie pusty kalendarz makroekonomiczny i stagnacja na rynku. Wygląda na to, że inwestorzy przygotowują się do nowej rundy rozmów w sprawie umowy handlowej między Brukselą i Londynem. Jednakże ryzyko dla funta wydaje się być niewiarygodnie wysokie. Wszak Izba Gmin zatwierdziła ustawę o rynku wewnętrznym Wielkiej Brytanii, wprowadzając do niej tylko jedną istotną poprawkę. I jeśli początkowo zakładano, że same ministerstwa mogą jednostronnie nakładać pewne ograniczenia na przepływ towarów, to w ostatecznej wersji będą wymagały zgody Izby Gmin. Poprzednia runda negocjacji została jednak zerwana, gdyż Unia Europejska jest zdecydowanie nieusatysfakcjonowana samą kwestią wprowadzenia takiej ustawy. A ponieważ Izba Gmin zgodziła się na wszystko, logicznym byłoby zatwierdzenie lub odrzucenie tej ustawy przez Izbę Lordów, zanim rozpocznie się nowa runda rozmów. Jednak Izba Lordów milczy. Żadna decyzja nie została podjęta. Okazuje się, że nad negocjacjami czai się poważne zagrożenie w postaci wątpliwości co do ustawy o rynku wewnętrznym Wielkiej Brytanii. To bardzo przypomina szantaż. Wielka Brytania pokazuje, że jeśli UE nie będzie uległa, Izba Lordów przyjmie tę ustawę w dowolnym momencie. Cóż, jeśli wszystko pójdzie dobrze, z punktu widzenia Londynu, wyższa izba parlamentu ją odrzuci.
Problem w tym, że przez ostatnie kilka lat Bruksela wyraźnie pokazała, jak traktuje szantaż i inne sztuczki - UE po prostu zawiesza negocjacje. Bądź co bądź, Unia ma przewagę. Nawet jeśli Brexit spotka najgorszy scenariusz, czyli brak umowy handlowej, to Bruksela na tym skorzysta. Krótko mówiąc, ma znacznie silniejszą pozycję. Z drugiej strony Londyn stara się jakoś złagodzić późniejsze konsekwencje gospodarcze i stale przedłuża ten proces, a także aranżuje podobne działania, jak brytyjska ustawa o rynku wewnętrznym. Faktem jest, że Brexit bez porozumienia jest dla Londynu wyjątkowo nieopłacalny. Jednakże wersja umowy, którą proponuje Bruksela, jest prawdopodobnie jeszcze gorsza. A więc esencja sprowadza się do tego, że ze względu na brak granicy między Republiką Irlandii a Irlandią Północną, która jest regulowana poza ramami UE, Wielka Brytania pozostaje na jednolitym rynku europejskim. Jednakże nie będzie miała ona możliwości wpływania na decyzje dotyczące cła, kontyngentów i tym podobnych. A ze względu na znacznie mniejszy wolumen rynku krajowego, zajmuje ona podrzędne stanowisko. Tak więc Londyn jest na straconej pozycji i chodzi tu tylko o kwestię zmniejszenia szkód. A nierozwiązany problem ustawy o rynku wewnętrznym Wielkiej Brytanii może przerodzić się w kiepski żart, przybliżając tylko do nieuregulowanego Brexitu.
Para GBP/USD porusza się poniżej psychologicznego poziomu 1,3000, uzyskując stałe odbicia i zmienny zakres około 100 punktów. Takie niejednoznaczne zachowanie w fazie korekty jest prawdopodobnie spowodowane tłem informacyjnym, które wywiera presję na uczestników rynku i nie pozwala im w pełni dostosować się do określonego ruchu na rynku.
Bazując na aktualnej lokalizacji notowań, można zobaczyć miejscowy ruch w górę podczas sesji azjatyckiej, ale jest to tylko zmienna wartość z zakresu 1,2900/1,3000.
Nieznaczne spowolnienie odnotowuje się w stosunku do ogólnej zmienności, która jest wciąż niezauważalna przy dużej aktywności spekulacyjnej.
Biorąc pod uwagę wykres notowań w ujęciu ogólnym, w okresie dziennym, widzimy ruch korekcyjny od poziomu wsparcia 1,2770, gdzie oporem będzie wartość psychologiczna na poziomie 1,3000.
Można założyć, że zmienna fluktuacja w granicach 1,2900/1,3000 jest zjawiskiem przejściowym, rynek szykuje się na coś więcej, być może czeka na szczegóły dotyczące przepływu informacji i aktualności. Za najbardziej optymalną taktykę uważa się przebicie przez wyznaczone granice i wyczucie głównego ruchu.
Z punktu widzenia złożonej analizy wskaźników widzimy, że wskaźniki instrumentów technicznych w odstępach godzinowych mają neutralny sygnał, poruszając się po trajektorii stagnacji. Dzienny interwał, tak jak poprzednio, wskazuje na sygnał sprzedaży, ze względu na ruch bezwładny od 1 września.
