Dziś rano ceny ropy naftowej nadal spadają zgodnie z tendencją ustaloną wczoraj, ale spadek ten znacznie się spowolnił. Negatywny trend, według analityków, dość szybko zniknie, ale na razie utrudniają go wyraźne sygnały, że warto poczekać na wzrost podaży ropy z powodu napływu jeszcze większych ilości ropy łupkowej produkowanej w Stanach Zjednoczonych.
Cena kontraktów terminowych na ropę Brent z dostawą w marcu na platformie handlowej w Londynie dziś rano nieznacznie spadła. Spadek wyniósł 0,2%, czyli 0,11 USD, co przesunęło znak na 55,55 USD za baryłkę. Przypomnijmy, że pod koniec wczorajszej sesji handlowej, kontrakty również spadły o 0,6%, czyli 0,33 USD, a ich ostateczna wartość wyniosła 55,66 USD za baryłkę.
Cena kontraktów terminowych na ropę lekką WTI z dostawą w lutym na elektronicznej platformie handlowej w Nowym Jorku również dzisiaj spada. Spadek wyniósł już 0,11%, czyli 0,6%, co przełożyło się na poziom 52,19 USD za baryłkę. W poniedziałek, na zamknięciu sesji, ceny umocniły się w zielonej strefie, rosnąc o 0,01 USD, co zmusiło je do zatrzymania się na poziomie około 52,25 USD za baryłkę. Ta wartość to między innymi maksimum z ostatnich jedenastu miesięcy. Ponadto daje nadzieję, że negatywny trend się nie utrzyma.
Obecny poziom cen ropy naftowej jest bardzo korzystny dla większości amerykańskich firm wydobywających ropę łupkową. Dlatego też aktywnie zamierzają oni zwiększyć własną produkcję i uzyskać dodatkowe zyski ze sprzedaży. Oczywiście nie jest to bardzo dobra wiadomość dla całego rynku ropy naftowej, ponieważ poziom popytu jest nadal w bardzo chwiejny. Jednak informacje o wzroście produkcji zaczęły już napływać z oficjalnych źródeł, do których należy Międzynarodowa Agencja Energii.
Poza tym powszechnie wiadomo, że gdy cena ropy przekracza 50 dolarów za baryłkę, produkcja i sprzedaż ropy łupkowej staje się bardzo opłacalna, a prawie wszyscy producenci starają się nie przegapić tak wspaniałej okazji do zarobienia pieniędzy. W związku z tym uczestnicy rynku słusznie zaczęli wyrażać swoje obawy dotyczące dalszego ruchu cen czarnego złota. Najprawdopodobniej zacznie się korygować w dół. Inwestorzy bacznie obserwują wszelkie nowości, a także dane dotyczące ilości ropy naftowej wydobywanej w Stanach Zjednoczonych. Już w najbliższych tygodniach będzie jasne, czy najgorsza prognoza się spełni, a ceny gwałtownie spadną, po czym nastąpi powolne, ale wciąż systematyczne ożywienie.
Kolejnym czynnikiem ryzyka i znaczącą presją na rynek naftowy jest umacnianie się amerykańskiej waluty narodowej, która w ostatnich tygodniach bardzo dobrze się rozwija. Inwestycje w sektor towarowy na tym tle znacząco tracą na atrakcyjności, co natychmiast przekłada się na koszt czarnego złota.
Dziś rano indeks dolara wobec koszyka sześciu głównych walut, do których należą jen, dolar kanadyjski, frank szwajcarski, funt szterling, euro i korona szwedzka, wzrósł o 0,14%, co jest całkiem niezłe. Co więcej, nic nie wskazuje na to, że liczba ta zmniejszy się w najbliższej przyszłości, więc problem rynku ropy naftowej pozostanie aktualny przez pewien czas.
Tymczasem analitycy nadal argumentują, że wszystkie te trudności nie potrwają długo, a w średnim i długim okresie czarne złoto ma wszelkie szanse, aby ponownie zacząć bić rekordy.