Wczoraj dolar osłabił się na całym rynku w odpowiedzi na przemówienie Jerome'a Powella w Senacie. Przemówienie prezesa Fedu nie zawierało "jastrzębich niespodzianek", tym samym rozczarowując uczestników rynku. Zwracając się do senatorów, wygłosił identyczne przemówienie, które dzień wcześniej ukazało się w prasie amerykańskiej. A odpowiadając na pytania kongresmenów, unikał też konkretów, używając ogólnych zwrotów i sformułowań. Jego retoryka wydawała się raczej powściągliwa i można ją było zdecydowanie zaliczyć do jastrzębich wypowiedzi wielu urzędników Fed. Innymi słowy, traderzy byli rozczarowani tym, że nie usłyszeli wyraźnych sygnałów, których oczekiwali. Nie oznacza to jednak, że Fed zmienił kierunek czy że będzie prowadzić bardziej ostrożną politykę w tym roku. W tej chwili nie ma do tego żadnych konkretnych przesłanek – przynajmniej Powell tego nie sugerował. Dlatego do obecnego osłabienia dolara należy podchodzić z ostrożnością, zwłaszcza przed publikacją raportu o inflacji.
Należy zauważyć, że nabywcy EUR/USD wykorzystali obecną sytuację: w ślad za spadkiem indeksu dolara amerykańskiego starali się wyjść z ustalonego przedziału cenowego 1,1260-1,1360. Wzrost cen nie jest gwałtowny – traderom trudno jest pokonać każdy punkt powyżej poziomu 1,1360. Sugeruje to, że pozycje długie są obecnie ryzykowne, nawet pomimo ogólnej spadkowej dynamiki dolara.
Wracając do wczorajszego przemówienia Jerome'a Powella, uważamy, że nadal miało ono kluczowe przesłanie. Powiedział, że jest gotów rozpocząć podnoszenie stóp procentowych, aby uniknąć przegrzania gospodarki i ograniczyć inflację. Odpowiadając na pytania senatorów, szef Fed powiedział też, że jeśli wskaźniki inflacji będą dalej rosły w obecnym tempie ("przez dłuższy okres niż oczekiwany"), to Fed będzie musiał z czasem jeszcze bardziej podnieść stopę procentową, ale członkowie regulatora są na to gotowi.
Innymi słowy, Powell faktycznie zapowiedział zaostrzenie polityki pieniężnej, ale jego uwagi dotyczące tempa wzrostu rozczarowały dolarowych byków. Stwierdził, że powrót stóp procentowych do poziomów sprzed kryzysu zajmie trochę czasu. Odpowiadając na jedno z pytań senatorów szef Fed zaznaczył również, że przed nimi bardzo długa droga.
Takie ostrożne podejście kontrastuje z wypowiedziami niektórych kolegów Powella. Konkretnie szef Banku Rezerwy Federalnej w Atlancie, Raphael Bostic, powiedział wczoraj, że "bardzo rozsądne" byłoby podjęcie pierwszej podwyżki stóp procentowych na marcowym posiedzeniu. Dodał również, że spodziewane są trzy rundy podwyżek stóp w bieżącym roku, a jeśli inflacja dalej przyspieszy, to cztery rundy. Inni przedstawiciele Fed, tacy jak Loretta Mester, Thomas Barkin i Esther George również poparli pomysł podniesienia stóp w marcu.
Oczekiwano, że Jerome Powell będzie równie dosadny. W tym miejscu należy przypomnieć, że po raz pierwszy zezwolił na wcześniejsze zakończenie programu stymulacyjnego w Senacie jesienią ubiegłego roku. Listopadowe przemówienie stało się punktem wyjścia do umocnienia pozycji dolarowych byków. Przed wczorajszym wystąpieniem wielu ekspertów zakładało, że prezes Fed przyczyni się również do umocnienia amerykańskiej waluty, pozwalając na dwu- lub trzykrotną podwyżkę stóp w bieżącym roku. Jednak zamiast tego on ograniczył się do ukrytych fraz bez żadnych konkretów.
Z jednej strony widać, że Powell chce zapobiec dalszemu trwałemu wzrostowi inflacji. Oznacza to, że amerykański regulator przyspieszy podwyżkę stóp procentowych i obcięcie bilansu. Z drugiej strony nie wiadomo, jak agresywnie Fed będzie zacieśniał politykę pieniężną, zwłaszcza jeśli inflacja spowolni.
Zdaniem kilku ekspertów, amerykański regulator nie docenia skali inflacji. Analitycy uważają, że Fed będzie musiał wkrótce zrewidować swoje prognozy inflacji na bieżący rok (ogłoszone na grudniowym posiedzeniu) oraz prognozy dotyczące stóp. W kontekście tych założeń szczególną rolę odgrywa dzisiejsza publikacja inflacyjna. Według wstępnych prognoz ogólny wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych wzrośnie do 7% w ujęciu rocznym. Oczekuje się, że indeks bazowy również odnotuje mocne wzrosty, osiągając 5,4% r/r. Jeśli te dane zostaną opublikowane w zielonej strefie, dolar być może w pełni odreaguje wczorajszy spadek. W tym przypadku para EUR/USD nie tylko powróci do bazy 1,13, ale również przetestuje dolną granicę przedziału 1,1260-1,1360.
Dlatego uważamy, że krótkie pozycje są nadal priorytetem tej pary. Impuls wzrostowy wygasł w obszarze górnej granicy powyższego zakresu, co jest negatywnym sygnałem do otwarcia pozycji długich. Jeśli inflacja w USA dziś nie rozczaruje, para EUR/USD ponownie znajdzie się pod kontrolą dolarowych byków. Cele w dół to poziomy 1,1260 i 1,1240 (dolna linia wskaźnika wstęgi Bollingera w przedziale czasowym D1).