W poniedziałek ceny złota gwałtownie wzrosły. Sprzyjały temu rosnące napięcia geopolityczne. Cały świat śledzi, jak zostanie rozwiązany przedłużający się konflikt między Rosją a Ukrainą.
W zeszłym tygodniu w niektórych zachodnich mediach pojawiły się poufne informacje, że Moskwa może zaatakować 16 lutego.
W odpowiedzi na to prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski ustanowił wczoraj tę datę dniem zjednoczenia oraz wezwał Ukraińców do wywieszenia w środę flag narodowych na budynkach i wspólnego śpiewania hymnu państwowego.
Wielu odebrało jego wypowiedź jako śmiałą aluzję. Pewnie szef Ukrainy został oficjalnie poinformowany, że 16 lutego będzie dniem rozpoczęcia inwazji.
Brytyjski premier Boris Johnson, który nazwał w poniedziałek sytuację na Ukrainie "bardzo, bardzo niebezpieczną", również dodał oliwy do ognia.
Wszystkie te czynniki doprowadziły do paniki i poważnej wyprzedaży na światowych giełdach. Wczoraj gwałtownie spadły akcje wielu spółek.
Obecnie inwestorzy odchodzą od ryzykownych instrumentów na rzecz aktywów defensywnych. Za jedno z najlepszych uważa się złoto.
Na początku nowego tygodnia złote sztabki wykazały imponującą dynamikę, zwyżkując w ciągu jednego dnia o 1,5 proc. (dla porównania: w ciągu poprzednich siedmiu dni notowania wzrosły o 1,9 proc.).
Różnica w stosunku do poprzedniego zamknięcia wyniosła w ekwiwalencie pieniężnym ponad 27 dolarów. W poniedziałek złoto zakończyło handel na najwyższym od 3 miesięcy poziomie 1869,40 USD, a dziennym maksimum był poziom 1872,80 USD.
Analityk David Russell uważa, że zamknięcie powyżej 1870 USD zachęci byków z rynku złota do szybszego osiągnięcia nowego celu. Kolejnym ważnym psychologicznie poziomem dla złota jest 1900 USD.
Ekspert ostrzega, że w niedalekiej perspektywie ruch cen będzie w dużej mierze zależał od wiadomości. Nawet niewielkie zaognienie konfliktu i rosnąca niepewność wokół sytuacji na Ukrainie przyczynią się do wzrostu cen metalu szlachetnego.
Jednocześnie wszelkie oznaki odwilży w relacjach między Rosją a Zachodem mogą spowodować spadek ceny złota.
Nawiasem mówiąc, wczoraj sekretarz generalny ONZ António Guterres wezwał światowych przywódców do zintensyfikowania wysiłków dyplomatycznych w celu jak najszybszego uspokojenia sytuacji, oraz oświadczył, że jest głęboko zaniepokojony "wzrostem spekulacji" dotyczących konfliktu zbrojnego.
Kolejnym negatywnym czynnikiem dla złota jest również jastrzębi kurs Rezerwy Federalnej USA. W poniedziałek regulator przeprowadził nieplanowane posiedzenie, na którym urzędnicy rozważali, jak agresywnie należy podnieść stopy procentowe w marcu.
Prezes Banku Rezerwy Federalnej w St. Louis, James Bullard, który ma prawo głosu na tegorocznych posiedzeniach FOMC, opowiada się za przyspieszeniem tego procesu i zamierza przekonać kolegów do podwyżki stóp procentowych o 100 pb. do początku lipca.
Tymczasem analitycy Commerzbanku uważają ten pomysł za nierealny. Ich zdaniem dalsza eskalacja konfliktu rosyjsko-ukraińskiego powstrzyma Fed przed podniesieniem stóp procentowych o 50 pb. w marcu, ponieważ może to spowodować nadmierne zawirowanie na rynkach finansowych.
Wolniejsza podwyżka stóp procentowych będzie miała pozytywny wpływ na złoto. W obliczu rekordowo wysokiej inflacji, która nie zamierza zwalniać, skromne próby Fed mające na celu jej powstrzymanie, będą wyglądały jak gaszenie pożaru szklanką wody.