Na rynku ropy panuje niepewność – cena ropy Brent utknęła w wąskim przedziale 66–67 dolarów, a inwestorzy uważnie śledzą doniesienia z OPEC+, USA, Iranu, Rezerwy Federalnej i dane o zapasach w Stanach Zjednoczonych.
Zbyt wiele niewiadomych. Sytuacja przypomina balansowanie na cienkim lodzie – jeden nieprzemyślany ruch może wywołać gwałtowny spadek cen, inny – wzrost powyżej 70 dolarów.
Arabia Saudyjska zwiększyła podaż – w czerwcu dostarczyła na rynek dodatkowe 450 000 baryłek dziennie. To istotny sygnał, zwłaszcza w kontekście wciąż niestabilnej sytuacji na Bliskim Wschodzie, gdzie pomimo tymczasowego zawieszenia broni pokój wciąż nie jest gwarantowany.
Iran zerwał współpracę z MAEA, kontynuuje dostawy do Chin i według źródeł z USA rozważał zaminowanie Cieśniny Ormuz. Nawet jeśli to tylko groźby, podważają one zaufanie do stabilności rynku.
Tymczasem Niemcy zaostrzają kontrole wobec tankowców powiązanych z rosyjską flotą cieni, skupiając się na kwestiach ubezpieczeniowych – to dyplomatyczny sposób wywierania presji na rosyjską logistykę. Rosja z kolei skupia się na przetwarzaniu, a eksport ropy utrzymuje się na najniższych poziomach od dwóch miesięcy.
Uwagę przyciągają też dane z USA – produkcja w kwietniu osiągnęła rekordowe 13,47 mln baryłek dziennie. Zapasy wzrosły o 680 000, choć w hubie w Cushing odnotowano spadek o 1,4 mln baryłek, co może być sygnałem zmiany tendencji rynkowej.
Niepewność wokół negocjacji między Iranem a USA, ryzyko przerw w dostawach oraz ograniczenia budżetowe na odbudowę rezerw strategicznych tworzą obraz niestabilnej równowagi.
Wszystko to zbiega się z dwoma ważnymi terminami: 6 lipca odbędzie się posiedzenie OPEC+, na którym może zapaść decyzja o kolejnym zwiększeniu wydobycia, a 9 lipca upływa termin wyznaczony przez Trumpa na zawarcie porozumień handlowych. Kraje, które nie osiągną porozumienia, mogą zostać objęte nowymi taryfami. To może wywołać silną reakcję rynku.
Analiza techniczna: trend pod presją, napięcie rośnie
Notowania Brent pozostają w wąskim zakresie 66–67 USD. Zmienność jest ograniczona, a rynek jakby zamarł w oczekiwaniu. Testowana jest najbliższa linia trendu – jej przełamanie może wywołać gwałtowną reakcję. Wzrosty będą możliwe dopiero po trwałym wybiciu powyżej 67,5 USD, a najlepiej – 68,38 USD.
Na razie rynek zdaje się rozładowywać napięcia techniczne poprzez konsolidację, bez gwałtownych ruchów. Taka forma korekty bywa jednak równie niebezpieczna, bo potrafi uśpić czujność. RSI na wykresie dziennym wciąż pozostawia przestrzeń do dalszych spadków, a MACD przesuwa się w strefę ujemną. Można odnieść wrażenie, że kluczowy uczestnik rynku dysponuje większą wiedzą i celowo wstrzymuje się z decyzjami.
Sytuacja na rynku gazu jest mniej optymistyczna. Notowania spadły do poziomu 3,40 USD/MMBtu, czyli najniższego poziomu od sześciu tygodni, ze względu na wzrost produkcji, łagodną pogodę i słaby popyt.
Wzrost podaży w 48 stanach, słabszy eksport LNG oraz sezonowość robią swoje. Kontrakty terminowe przebiły linię wzrostowego trendu z kwietnia, co jest nie tylko negatywnym sygnałem, ale również poważnym ostrzeżeniem.
Na wykresie H4 widać oznaki wyhamowania spadków, jednak dopóki cena nie utrzyma się powyżej 3,47 USD, trudno mówić o odwróceniu trendu. Kolejny poziom wsparcia znajduje się w obszarze 3,13 USD. Jeśli obecna korekta okaże się nie konsolidacją, lecz jedynie przerwą przed kolejną falą spadków, ten poziom stanie się nowym celem dla rynku.