Ceny ropy Brent powoli spadają, jakby rynek nie chciał podejmować jednoznacznej decyzji. Wczoraj spadek wyniósł 0,2%, dziś rano kolejne 0,34%. Kontrakty terminowe oscylują wokół poziomu 69 dolarów za baryłkę, po przetestowaniu minimum na poziomie 68,3 USD. Jednak to jeszcze nie powód do paniki, a raczej ostrożne cofnięcie, wynikające z oceny sytuacji zewnętrznej.
Sytuacja geopolityczna staje się coraz bardziej napięta. Iran zatrzymał kolejny tankowiec w Cieśninie Omańskiej – oficjalnie za przemyt paliwa, jednak to już czwarty taki przypadek od początku roku. To kolejny sygnał, że Zatoka Perska pozostaje jednym z najbardziej niestabilnych regionów.
Tymczasem Izrael prowadzi kampanię wojskową na terenie Syrii, wspierając Druzów w konflikcie z nowym rządem. Na razie nie ma mowy o stabilizacji sytuacji. I choć bezpośrednie zagrożenie dla dostaw ropy nie występuje, narastające napięcie może łatwo przełożyć się na impuls cenowy – wystarczy jedna poważna eskalacja.
Prowincja Alberta planuje zwiększyć wydobycie ropy o 1 mln baryłek dziennie w ciągu 3–5 lat, co stanowi poważne wyzwanie dla struktury eksportu do USA – zwłaszcza jeśli Waszyngton nie wprowadzi ceł na kanadyjską ropę. Rynek na razie nie uwzględnia tych wolumenów w prognozach, ale gdy tylko projekt zostanie poparty konkretnymi kontraktami, reakcja może być natychmiastowa.
Rynek amerykański pozostaje tymczasem wyraźnie napięty. Quantum Capital Group wskazuje, że poziom 65 dolarów za baryłkę to granica rentowności. I choć Brent nadal utrzymuje się powyżej tego poziomu, produkcja w USA już zaczęła spadać – w ciągu tygodnia o 100 tys. baryłek dziennie, co nie jest przypadkowe.
Dane EIA potęgują niepewność. Komercyjne zapasy ropy spadły bardziej, niż oczekiwano, – o 3,859 mln baryłek – ale jednocześnie wzrosły zapasy benzyny i destylatów, co może wskazywać na osłabienie popytu krajowego.
Innym istotnym sygnałem jest spadek strategicznych rezerw ropy USA (SPR), które obecnie wynoszą 402,703 mln baryłek. To budzi niepokój i może świadczyć o przygotowaniach na potencjalny szok podażowy lub o próbie łagodzenia bieżącego deficytu przez administrację.
Analiza techniczna
Strefa 68,35–68,75 dolarów stanowi obecnie lokalne wsparcie. Rynek kilkakrotnie testował te poziomy, jednak do ich przełamania jak dotąd nie doszło. Dopóki strefa wsparcia nie zostanie przełamana, przewaga pozostaje po stronie kupujących.
Dopóki się utrzymują, trudno mówić o powrocie do rynku niedźwiedzia.
Obecna faza może być traktowana jako budowanie fundamentów pod nowy impuls wzrostowy. Przełamanie poziomu 68,3 dolarów w dół otworzy drogę do 67 dolarów i niżej. Jeśli jednak wsparcie się utrzyma i pojawi się wyraźniejszy wolumen, ropa może obrać kierunek na 70,8 USD, a następnie 72 USD.
Na rynku gazu sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Ceny gazu zyskują na fali upałów. Kontrakty terminowe wzrosły o 0,8%, kończąc sesję na poziomie 3,551 USD za mmBtu, osiągając najwyższy poziom od dwóch tygodni. Głównym czynnikiem są ekstremalne upały w kontynentalnej części USA, które napędzają popyt na chłodzenie.
Choć poziom wydobycia niemal osiągnął rekordowe wartości, nadal nie zaspokaja w pełni rosnącego popytu. Jednocześnie odbudowuje się eksport LNG, który wzrósł do 15,8 mld stóp sześciennych dziennie – to poziom bliski rekordowi, mimo niedawnych zakłóceń technicznych.
Upały w Nowej Anglii spowodowały wzrost lokalnych cen gazu o 61%, do 12,50 USD za mmBtu. Dzięki pogodzie, rosnącemu eksportowi i ograniczonej podaży rynek gazu zyskuje mocne wsparcie. Jeśli prognozy się nie zmienią, ceny mogą dalej rosnąć – nawet do poziomu 3,75 USD i wyżej.