Rynek ropy znajduje się w fazie konsolidacji, w której obawy o nadwyżkę podaży nakładają się na napięte bilanse produktów naftowych, a sygnały płynące z otoczenia politycznego pozostają niejednoznaczne.
W poniedziałek po informacjach o możliwym porozumieniu między Rosją a Ukrainą kontrakty terminowe na Brent spadły do 66,1 dolarów za baryłkę, czyli do najniższego poziomu od dwóch miesięcy, co częściowo zmniejszyło premię za ryzyko w dostawach.
Niepewność zwiększają prognozy jesiennej nadwyżki podaży. OPEC stopniowo podnosi wydobycie, Arabia Saudyjska i ZEA już zwiększyły produkcję w lipcu, a w USA spada liczba aktywnych wiertni, choć na razie nie wpływa to na tempo dostaw.
Europa dąży do zacieśnienia współpracy z USA, rozważając wprowadzenie limitów cenowych. Kanada planuje zaostrzyć regulacje wobec rosyjskiej ropy, a Indie ostrzega się, że ograniczenie importu z Rosji mogłoby kosztować je ponad 20 mld dolarów w ciągu dwóch lat.
Chiny z kolei wysłały rynkowi negatywny sygnał – lipcowe dane o cenach producentów okazały się słabsze od oczekiwań, co potwierdza spowolnienie w przemyśle i może ograniczać popyt na surowce.
Jeśli chodzi o politykę, Donald Trump unika szczegółów dotyczących nowych sankcji, jednocześnie sugerując możliwość spotkania z Władimirem Putinem. Europejscy przywódcy apelują o rozmowy przed tym wydarzeniem, co rynek interpretuje jako sygnał wstrzymania ewentualnych sankcji, ale bez ich całkowitego wycofania.
W nadchodzących dniach OPEC, MAE i EIA przedstawią prognozy, które pokażą, czy rynek wierzy w scenariusz nadwyżki podaży w drugiej połowie roku i jak ocenia obecne napięcia w bilansach produktów naftowych.
W USA rafinerie pracują niemal na pełnych obrotach, zapasy pozostają niskie, utrzymujący się niedobór diesla wciąż ogranicza potencjał spadku cen ropy w przypadku nagłej zmiany nastrojów rynkowych.
Z technicznego punktu widzenia ropa Brent pozostaje w przedziale 65,8–66,0 dolarów. Dopóki cena utrzymuje się poniżej 200-dniowej średniej kroczącej oraz poniżej spadkowych linii trendu, kupujący wciąż nie dysponują mocnymi argumentami, a rynek nie wykazuje oznak stabilnego trendu wzrostowego. Potwierdzeniem scenariusza spadkowego byłoby wybicie poziomu 65,8 dolarów, połączone z rozszerzeniem spreadów i wzrostem wolumenu, co zepchnęłoby cenę do strefy popytu, czyli przedziału 64,9–65,2 dolarów, wyznaczonej przez wcześniejsze lokalne punkty zwrotne.
Każda próba odbicia wymaga powrotu powyżej 67,0–67,3 dolarów (najbliższa linia spadkowa) i potwierdzenia ruchu powyżej 68,0–68,6 dolarów. Dopiero wzrost powyżej 68,6 dolarów umożliwiłby test poziomu 70 dolarów i marszu w stronę długoterminowej bariery 71,0–71,2 dolarów (200-dniowa EMA), gdzie w ostatnich tygodniach wzrosła aktywność sprzedających. Innymi słowy, rynek przyjmuje postawę wyczekującą – dopóki nie dojdzie do wyraźnego wybicia kluczowych poziomów, wszelkie optymistyczne prognozy będą traktowane jedynie jako tło informacyjne.
Kalendarz wydarzeń
Bieżący tydzień zapowiada się intensywnie: we wtorek poznamy raport OPEC, krótkoterminową prognozę EIA oraz wstępne dane API o zapasach w USA, które mogą wpłynąć na zmianę sentymentu.
W środę opublikowany zostanie raport MAE i oficjalne dane o zapasach EIA, w czwartek i piątek pojawią się dane o inflacji PPI w USA, sprzedaży detalicznej, a także o chińskiej produkcji przemysłowej i cotygodniowy raport Baker Hughes.
Jeśli prognozy agencji potwierdzą scenariusz nadwyżki podaży, poziom 65,8 dolarów może zostać przełamany. Natomiast mocniejsze dane o bilansach produktów i zapasach w USA mogłyby skłonić rynek do powrotu w okolice górnej granicy obecnego przedziału.
Rynek gazu
Rynek gazu podąża własną ścieżką – spokojną, lecz wymagającą uwagi. Kontrakty terminowe na Henry Hub utrzymały się powyżej 3 dolarów za MMBtu dzięki trzem czynnikom: spadkowi dziennego wydobycia do najniższego poziomu od czterech tygodni, wzrostowi eksportu LNG (ponowne uruchomienie Freeport LNG oraz szybkie osiągnięcie rekordowych wolumenów w terminalu Plaquemines) oraz utrzymującym się wysokim temperaturom, które prawdopodobnie będą podtrzymywać zapotrzebowanie na klimatyzację do końca sierpnia.
