Rynek ropy kończy październik 2025 roku w turbulencjach. Z jednej strony sankcje wobec rosyjskich firm naftowych, Rosnieftu i Łukoilu, podniosły ceny Brent do 66 USD za baryłkę. Z drugiej strony globalne raporty sugerują, że ten wzrost może być krótkotrwały. Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) ostrzega, że podaż ropy rośnie szybciej niż popyt, a już pod koniec roku rynek może zmierzyć się z nadwyżką.
Równowaga pod presją: wzrost podaży, spadek popytu
Według IEA rynek przepełnia się ropą. Nawet mimo wysiłków OPEC+ mających na celu ograniczenia wydobycia, kraje spoza kartelu zwiększają produkcję. Agencja wskazuje na powstający dużym nadmiar podaży, który ma wpływ na ceny.
Największy wpływ na popyt mają Chiny i Indie, które spowalniają wzrost importu, mając wysokie zapasy wewnętrzne. W Europie odbudowa popytu postępuje powoli, a przemysł nadal jest wstrzymany.
Nawet czynniki geopolityczne nie zmieniają sytuacji. Sankcje USA wobec rosyjskich firm jedynie na krótko wstrząsnęły rynkiem: ropa podrożała o około 5 USD w ciągu tygodnia, ale ten efekt wynika głównie z oczekiwań i obaw przed zakłóceniami w dostawach.

Czynniki niestabilności: sankcje, nadwyżka i rosnące zapasy
Obecnie geopolityka jest raczej "efektem specjalnym", a nie stabilnym fundamentem gospodarki. Sankcje wobec Rosji potęgują niepewność, jednak w rzeczywistości dostawy na światowy rynek są wciąż realizowane. Ropa znajduje nowe szlaki transportowe przez kraje trzecie oraz "flotę cieni", co sugeruje, że ryzyko globalnego niedoboru jest ograniczone.
Tymczasem w krajach konsumenckich (w tym państwach OECD) rosną zapasy ropy. To bezpośredni sygnał, że podaż przewyższa popyt. Dla traderów i analityków to główny argument do zachowania ostrożności — im wyższe zapasy, tym słabsze uzasadnienie dla stabilnego wzrostu cen.
Prognozy i scenariusze
Według prognoz amerykańskiej Agencji Informacji Energetycznej średnia cena ropy Brent w czwartym kwartale 2025 roku wyniesie około 62 USD za baryłkę. W pierwszej połowie 2026 roku przewiduje się możliwe spadki do 52 USD. To podstawowy scenariusz, odzwierciedlający oczekiwania na nadwyżkę podaży przy słabym popycie. W tym scenariuszu ropa pozostaje w przedziale 60–65 USD za baryłkę, a każdy wzrost ma charakter tymczasowy i jest związany z wiadomościami o sankcjach lub zakłóceniach w dostawach.
W scenariuszu byczym, w przypadku zaostrzenia sankcji lub pojawienia się szoku w podaży (na przykład w wyniku działań Iranu lub zaostrzenia konfliktu na Bliskim Wschodzie), ceny mogą tymczasowo wzrosnąć powyżej 70 USD.
W scenariuszu niedźwiedzim, jeśli popyt nadal będzie malał, a produkcja poza OPEC+ wzrośnie, ceny mogą spaść do poziomu 55–60 USD, zwłaszcza jeżeli na początku 2026 roku zapasy będą dalej rosły.

Na co warto zwrócić uwagę
W najbliższych miesiącach rynek skoncentruje się na kilku kluczowych czynnikach:
- Sankcje i geopolityka. Jeśli USA zaostrzy presję wobec Rosji lub Iranu, rynek otrzyma chwilowy impuls w górę.
- Zasoby ropy. Wzrost zapasów w krajach OECD to zły sygnał: wyższe zapasy zmniejszają szanse na stabilny wzrost cen.
- Azja. Chiny i Indie mają kluczowe znaczenie dla popytu. Jeśli wznowią intensywny import, może to wesprzeć rynek.
- Działania OPEC+. Decyzje o ograniczeniu wydobycia mogą na krótko ustabilizować ceny, ale rynek jest sceptyczny co do zdolności kartelu do kontrolowania podaży.
Rynek ropy zbliża się do końca 2025 roku w stanie niestabilnej równowagi. Ceny oscylują wokół 65 USD, jednak pod tym poziomem kryją się słabe fundamenty: nadwyżka podaży, rosnące zapasy i spadek popytu. Nawet wzrosty związane z sankcjami nie zmieniają sytuacji – geopolityka przynosi jedynie krótkotrwały impuls, nie generując trwałego trendu.
Jedną z najważniejszych kwestii w najbliższych miesiącach będzie to, czy kraje producenci będą w stanie opanować nadprodukcję i wzbudzić zainteresowanie inwestorów. Na razie odpowiedź jest ostrożna: ropa wciąż balansuje pomiędzy lękiem przed deficytem a rzeczywistością nadwyżki, oscylując na granicy przedziału 60–65 USD za baryłkę.