Dziś na początku amerykańskiej sesji zostaną opublikowane Nonfarmy, które w średnim okresie przesądzą o losach dolara, zwłaszcza jeśli dane okażą się jednoznaczne (albo skrajnie pozytywne, albo skrajnie negatywne). Jeśli elementy raportu okażą się sprzeczne, to moim zdaniem rynek będzie kierował się komponentem inflacyjnym - płacami. Gdy Fed zdecyduje się przyjąć nową strategię średniookresowego celu inflacyjnego, wszystkie istotne wskaźniki znajdą się pod specjalnym celem rynkowym. Dlatego też, jeśli płace są okażą się rozczarowujące, dolar może znaleźć się pod silną presją, nawet przy spadku bezrobocia i wzroście zatrudnienia poza rolnictwem.
Pary dolarowe zamarły w oczekiwaniu przed najważniejszą publikacją danych. Prawie wszystkie z nich są obecnie przedmiotem obrotu w wąskim zakresie - traderzy nie chcą otwierać dużych pozycji zarówno na sprzedaż, jak i na zakup. Dlatego lepiej nie handlować parami dolarowymi przed publikacją Nonfarm. Chyba że, trading jest dla nas grą na loterii.
Tymczasem wydarzenia amerykańskie prawie nie wpływają na wiele par krzyżowych. Wśród nich jest para euro/funt, która teraz reaguje na napływ informacji o Brexicie. Mówiąc ściślej, mówimy o perspektywach porozumienia handlowego między Londynem a Brukselą, którego negocjacje trwają od kilku miesięcy. Ostatnio strony podsumowały wyniki kolejnej rundy negocjacji. A te wyniki wyraźnie nie były korzystne dla funta.
Przede wszystkim niepokojąca jest retoryka głównego negocjatora Unii Europejskiej Michela Barniera, który powiedział wczoraj, że jest "bardzo zaniepokojony i skrajnie rozczarowany" stanowiskiem Londynu. Według niego, Wielka Brytania nadal nie wyraża woli kompromisu w negocjacjach, chociaż Bruksela uznała "czerwone linie" Brytyjczyków w sprawach uczciwej konkurencji, rybołówstwa i zarządzania, w tym Europejskiego Trybunału. Pomimo takich ustępstw Londyn odmówił składania propozycji pomocy rządowej i rybołówstwa. Takie komentarze ze strony urzędnika UE tylko podsyciły obawy, że Wielka Brytania wystąpi z Unii na początku przyszłego roku w styczniu bez żadnego porozumienia.
"Pryncypialność" Brytyjczyków tłumaczy się chęcią zawarcia umowy z Unią Europejską, taką jak Kanada czy Australia. Boris Johnson wielokrotnie na to nalegał, a te scenariusze są "magistralne" dla Londynu. Europejczycy z kolei początkowo odrzucili tzw. "opcję kanadyjską" umowy (a także "scenariusz australijski"). Pierwsza opcja zakłada handel niemal bezcłowy, z wyjątkiem kilku rynków towarów i usług. Alternatywnie Brytyjczycy proponują rozważenie "opcji australijskiej" - w tym przypadku strony mogą wybrać, na które sektory gospodarki się zgodzą, podczas gdy wszystkie inne obszary będą regulowane przez zasady Światowej Organizacji Handlu.
Unia Europejska początkowo sprzeciwiała się powyższym opcjom, a w lutym tego roku określiła swoje stanowisko już w formie zatwierdzonego dokumentu: Rada do Spraw Ogólnych UE zatwierdziła mandat Komisji Europejskiej w rozmowach na temat przyszłych stosunków z Wielką Brytanią.
Stanowisko Europejczyków również jest w pełni uzasadnione. Bruksela próbuje zakotwiczyć Wielką Brytanię w unijnych standardach regulacji i zasad handlu. Ponadto Europejczycy nalegają, aby Londyn zaakceptował jurysdykcję Trybunału Sprawiedliwości UE w ewentualnych sporach handlowych. Wielka Brytania z kolei kategorycznie sprzeciwia się takim propozycjom. Biorąc pod uwagę istnienie tych sporów, wielu ekspertów i polityków przewiduje ostateczną porażkę obecnych negocjacji.
Barnier powtórzył wczoraj stanowisko Unii Europejskiej. Według niego, uporczywe twierdzenia Wielkiej Brytanii, że po prostu chcą porozumienia takiego jak Kanada czy Australia "nie mają podstaw". Przypomniał, że bliskość Wielkiej Brytanii do UE odróżnia ją od innych partnerów handlowych, "ponieważ automatycznie zwiększa wolumen i zakres handlu".
Wszystko to sugeruje, że Unia Europejska i Wielka Brytania nadal znajdują się na różnych biegunach na stanowiskach negocjacyjnych. Nawet ustępstwa Brukseli, tak szeroko ogłaszane przez stronę europejską, niczego nie zmieniły. Sytuacja pozostaje patowa, a czas do 1 stycznia ucieka. Jednocześnie Boris Johnson kategorycznie odmawia przedłużenia okresu przejściowego. To fundamentalne tło jest negatywne dla brytyjskiej waluty, więc obecny wzrost kursu EUR/GBP może być kontynuowany.
Z technicznego punktu widzenia para na tle komentarzy Barniera odbiła się od poziomu wsparcia 0,8870 (dolna linia wskaźnika Bollinger Bands na wykresie dziennym) i wzrosła do obecnej wartości 0,8920. Jednocześnie cross zachowuje potencjał dalszego wzrostu w kierunku pierwszego poziomu oporu 0,8980 (środkowa linia Bollingera Bands ) i głównego poziomu oporu 0,9010 (dolna granica chmury Kumo na D1). Biorąc pod uwagę jeszcze inny niepowodzenie w negocjacjach między Londyn i Bruksela, w perspektywie średnioterminowej, można rozważyć długie pozycje na powyższych poziomach oporu.