Amerykańskie raporty makroekonomiczne nadal zachwycają dolarowych byków. Gwałtowna publikacja o inflacji, która została opublikowana w środę, wywołała zwiększoną zmienność wśród głównych par walutowych. W czwartek w USA opublikowano wskaźniki drugorzędne (ale jednocześnie dość ważne), które również znaleźli się w zielonej strefie. W czasach przed kryzysem taka dynamika miałaby zupełnie inny skutek: dolar zmiótłby na swojej drodze wszystkie poziomy oporu, dominując na całym rynku. Ale dzisiaj sytuacja jest inna: byki dolarowe są zmuszone liczyć się z opinią Fed, którego stanowisko jest nadal "gołębie".
Impulsowy wzrost greenbacka trwał w zasadzie tylko kilka godzin - podczas środowej sesji amerykańskiej. Już podczas czwartkowej sesji azjatyckiej indeks dolara zaczął dryfować, czas od czasu dając "znak życia". Na tle takiej flegmatyczności waluty amerykańskiej nabywcy eur/usd próbowali powrócić w okolice 21. figury. Euro stawia mocny opór dolarowi, niemniej jednak perspektywy północnego trendu zależą przede wszystkim od zachowania dolara.
Po ustąpieniu pierwszych emocji po wczorajszej publikacji wśród traderów powstało naturalne pytanie: czy Fed zareaguje na skokowy wzrost inflacji, czy też zignoruje raport, zachowując niewzruszony spokój? W tym miejscu należy zauważyć, że większość ekspertów ostrzegała, że wskaźniki inflacji wzrosną, odzwierciedlając ożywienie gospodarki amerykańskiej. Ale rzeczywisty wynik przeszedł nawet najśmielsze oczekiwania. Na tle takich trendów część analityków sugerowała, że członkowie regulatora nie docenili potencjału wzrostu inflacji, w związku z czym, wbrew ich "gołębiemu" nastawieniu, będą musieli zareagować na obecną sytuację zaostrzeniem polityki pieniężnej.
Przedstawiciele Fed już obalili takie założenia, twierdząc, że pojedyncza publikacja (nawet przełomowa) nie może
a priori wskazywać na "niekontrolowaną inflację". Ich zdaniem sytuację należy analizować dynamicznie, oceniając trendy od kilku miesięcy. Jeśli presja cenowa będzie nadal rosła, organy regulacyjne są gotowe do podjęcia "odpowiednich działań", ale jednocześnie zapewniają uczestników rynku, że wzrost inflacji jest przejściowy. Dodatkowo przedstawiciele Banku Centralnego zwracają uwagę na efekt niskiej bazy. Rzeczywiście, miesięczny wskaźnik cen konsumpcyjnych w ubiegłym roku był ujemny przez trzy wiosenne miesiące. W ujęciu rocznym wskaźnik w kwietniu był na poziomie około 0,3%, w maju - na poziomie około 0,1%. To częściowo tłumaczy fakt, że kwietniowy wzrost cen konsumpcyjnych w tym roku okazał się najsilniejszy od 13 lat, a dynamika inflacji bazowej okazała się najsilniejsza od 26 (!) lat.
Innymi słowy, Fed nie podzielał optymizmu dolarowych byków co do perspektyw zacieśnienia polityki pieniężnej w odpowiedzi na rosnące wskaźniki inflacji. W ciągu ostatnich 24 godzin kilku przedstawicieli FRS wyraziło swoje stanowisko (Christopher Waller, Patrick Harker, Richard Clarida, Raphael Bostic, Thomas Barkin) - wszyscy pozostali zwolennikami "gołębiego" scenariusza. Ponadto szef Banku Rezerwy Federalnej w Atlancie Bostic zasugerował, że presja inflacyjna utrzyma się do wczesnej jesieni, ale potem nieuchronnie osłabnie. Żaden z mówców nie mówił o opcji wcześniejszego zakończenia QE i/lub podwyżki stóp procentowych w dającej się przewidzieć przyszłości.
Takie "gołębie" stanowisko ostudziło zapał byków dolarowych. Indeks dolara wstrzymał wzrost, a para EUR/USD nie była w stanie pokonać poziomu wsparcia 1,2070 (środkowa linia wskaźnika Wstęgi Bollingera na wykresie dziennym). Ponadto kupujący byli w stanie przejąć inicjatywę, próbując przywrócić parę do poziomu 21. figury. Jednocześnie traderzy zignorowali dziś dość ważne raporty makroekonomiczne.
Przykładowo, dzisiaj wksźnik wzrostu pierwszych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych był w "zielonej strefie" - na poziomie około 473 tys. To najlepszy wynik od marca ubiegłego roku (kiedy gospodarka USA nie znalazła się jeszcze pod presją kryzysu spowodowanego pandemią koronawirusa). W minionym tygodniu wskaźnik ten wyniósł 507 tys., jeszcze tydzień wcześniej - 590 tys. Oznacza to, że trzeci tydzień z rzędu konsekwentnie spada. Jednak rynek zignorował ten fakt.
Podobnie rynek zignorował kolejną publikację w USA, która również odzwierciedlała pozytywny wzrost. Mowa o wskaźniku cen producentów, który jest wczesnym sygnałem zmiany trendów inflacyjnych (lub ich potwierdzeniem). W ujęciu miesięcznym liczba ta wyniosła około 0,6% (przy prognozie spadku do 0,3%). W ujęciu rocznym wskaźnik ukształtował się na poziomie 6,2% (przy prognozie wzrostu do 5,9%). Traderzy pary dolarowej zignorowali to, bez względu na "zielony kolor" tego raportu.
Wszystko to sugeruje, że sprzedaż pary EUR/USD jest ryzykowna: początkowy impet południowy wygasł, a teraz niedźwiedzie potrzebują dodatkowego źródła informacji, aby rozwinąć ruch w dół (podczas gdy retoryka przedstawicieli Fed wywiera dodatkową presję na dolara). Z drugiej strony, traderzy wyraźnie obniżyli niedźwiedzie stopy, dostosowując swoje stanowisko do oczekiwań trwałej presji inflacyjnej. Fakt ten nie pozwala kupującym pary na konsolidację powyżej 1,2100.
W warunkach takiej niepewności lepiej jest zająć postawę wyczekującą, obserwując konfrontację byków i niedźwiedzi. Jeśli sprzedawcy przebiją poziom wsparcia 1,2060 (środkowa linia Wstęg Bollingera na D1), to cofnięcie korekcyjne może osiągnąć poziom podstawy 20. figury (linia Kijun-sen na tym samym wykresie). 21. figura jest papierkiem lakmusowym dla nabywców pary EUR/USD: jeśli uda im się skonsolidować powyżej celu 1,2100, wówczas priorytetem będą ponownie pozycje długie ze średnioterminowymi celami 1,2200 i 1,2240 (maksymalna cena z bieżącego roku).