Podczas wtorkowej sesji azjatyckiej opublikowano protokół z ostatniego posiedzenia Banku Rezerwy Australii, które odbyło się 4 maja. Sam dokument był przewidywalny, więc para aud/usd wykazała trend północny i przetestowała 78. figurę. Głównym motorem wzrostu był dolar amerykański: indeks dolara amerykańskiego odnowił prawie trzymiesięczne minimum, odzwierciedlając słaby popyt. Fakt ten pozwolił kupującym Ozzy'ego zignorować "gołębie" tezy protokołu RBA, chociaż retoryka dokumentu jest raczej łagodna.
Dolar amerykański traci na wartości z kilku powiązanych ze sobą powodów. Punktem wyjścia była publikacja inflacji, która początkowo była sojusznikiem dolara, ale potem ściągnęła go w dół do nowych minimów cenowych. Urzędnicy Fed, a także niektórzy politycy-kongresmeni, zareagowali na tę publikację w dość specyficzny sposób, niwelując "jastrzębie" oczekiwania dolarowych byków. Przedstawiciele Fed nie podzielali optymizmu inwestorów co do przyszłych perspektyw inflacji w USA, wskazując na niską bazę w zeszłym roku, spowolnienie na rynku pracy i flop danych o sprzedaży detalicznej. Na długo przed głośną publikacją Jerome Powell ostrzegł, że regulator zignoruje spazmatyczny wzrost inflacji, który jest nieodłącznym elementem okresów ożywienia gospodarczego na świecie. Podobne stanowisko wyrazili jego koledzy, zapewniając inwestorów, że krótkoterminowy wzrost wskaźników inflacji (a przytłaczająca większość członków Fed jest przekonana, że jest to właśnie wzrost krótkoterminowy) nie jest powodem do rewizji warunków polityki monetarnej. Słabe nonfarmy, katastrofalne dane o sprzedaży detalicznej w Stanach Zjednoczonych, spadek produkcji przemysłowej - wszystkie te czynniki wymownie potwierdziły słuszność "gołębiego" stanowiska Fed.
Innymi słowy, Fed pozostał wierny sobie: wykluczył możliwość wcześniejszej likwidacji luzowania ilościowego i był raczej sceptyczny co do perspektyw dalszego wzrostu kluczowych wskaźników ekonomicznych. Według przedstawicieli Fed "epizodycznych faktów jednorazowych wzrostów cen nie można interpretować jako stałego wzrostu w ujęciu rocznym". Taka impulsywna dynamika, zdaniem członków regulatora, "nie wywoła utrzymującej się inflacji".
Na głośny raport o inflacji należy patrzeć także przez pryzmat perspektyw przyjęcia wielkoskalowego planu infrastrukturalnego, zainicjowanego przez prezydenta USA pod koniec marca. Joe Biden nadal szuka ponadpartyjnego wsparcia dla swojej inicjatywy. Według nieoficjalnych danych wyznaczył "termin" negocjacji z Republikanami na koniec tego miesiąca. Ale najwyraźniej strony znajdą rozwiązanie kompromisowe, zwłaszcza że nowy plan gospodarczy zakłada podniesienie podatków. Eksperci uważają, że Biały Dom wkrótce skupi się na negocjacjach z Demokratami, oferując kompromis w postaci możliwości podniesienia stawki podatku od osób prawnych nie do 28%, ale do 24-25%.
Jednak według amerykańskich mediów niektórzy demokratyczni kongresmeni po publikacji danych o inflacji w Stanach Zjednoczonych zaczęli dyskutować o "drugiej stronie medalu". Mówimy o zagrożeniach związanych z "niekontrolowaną inflacją". Podobne argumenty krążyły w amerykańskiej prasie od dawna, zwłaszcza po publikacji profesora Harvarda Kennedy'ego Larry'ego Summersa, który był w przeszłości sekretarzem skarbu USA. W swoim materiale ostrzegł przed zagrożeniami, które mogą się wiązać z przyjętym już "Planem ratunkowym Ameryki i nowym planem infrastrukturalnym". Według Summersa bodziec makroekonomiczny tej wielkości stworzy "presję inflacyjną, jakiej nie widziano od dziesięcioleci". A jeśli takie wypowiedzi zostaną odrzucone przez przedstawicieli Fed w kontekście zmian parametrów polityki pieniężnej, to w kontekście przyjęcia nowego 2-bilionowego planu gospodarczego ostrzeżenia te brzmią inaczej. Według niektórych ekspertów, pytanych przez agencję Reuters, inicjatywa Bidena może przejść przez Izbę Reprezentantów, ale nie przejść przez Senat, gdzie Demokraci nie mają "wolnych" głosów.
Tak więc silne uwolnienie inflacji doprowadziło do odwrotnego skutku: dolar znalazł się pod presją nie tylko ze strony Fed, ale także czynników politycznych, które determinują losy planu infrastrukturalnego na dużą skalę Joe Bidena.
Fakt ten pozwolił nabywcom aud/usd zbliżyć się do granic 78. figury. Traderzy zignorowali przewidywalną retorykę protokołu z ostatniego spotkania RBA. Jednak majowe spotkanie było spotkaniem "przejściowym", a kluczowe decyzje zapadną w środku lata.
Tym samym Bank Centralny po raz kolejny potwierdził, że nie planuje podwyżki stopy, dopóki rzeczywista inflacja nie ustabilizuje się w docelowym przedziale 2-3%. Jednocześnie regulator od razu określił ramy czasowe, stwierdzając, że w najbliższych latach wskaźniki inflacji będą się kształtować poniżej wartości docelowych. Jeśli chodzi o QE, zaintrygował tu regulator. W towarzyszącym oświadczeniu RBA wskazał, że w lipcu Bank Centralny rozważy dalsze zakupy obligacji po zakończeniu drugiego programu w wysokości 100 mld USD. Dodatkowo w lipcu Bank Rezerwy rozważy losy docelowego poziomu rentowności obligacji trzyletnich. Regulator przyznał, że najprawdopodobniej zostaną wybrane aktywa o innym terminie zapadalności niż kwiecień 2024 roku. Taka dyspozycja pozwala inwestorom AUD/USD podążać za dolarem, a ściślej mówiąc, wykorzystać słabość amerykańskiej waluty.
W tej chwili Australijczyk testuje poziom oporu 0,7800 (linia Tenkan-sen na wykresie dziennym). Po jego przebiciu możesz rozważyć długie pozycje z głównym celem 0,7850 - jest to górna linia wskaźnika Wstęg Bollingera na tym samym wykresie). To dość mocny poziom oporu, którego Australijczyk nie potrafił pokonać (nabywcy aud/usd testowali ten cel kilkakrotnie, począwszy od lutego). Dlatego jest zbyt wcześnie, aby mówić o wyższych wartościach, nawet na tle słabych pozycji dolara.