Niemcy stanęły w obliczu kryzysu przemysłowego. Jeśli dostawy rosyjskiego gazu utrzymają się na obecnym, niskim poziomie, wiele firm zbankrutuje - uważa niemiecki minister gospodarki Robert Habeck.
Rosja ograniczyła przepływ gazu przez gazociąg Nord Stream 1 o około 60 proc., powołując się na opóźnienie dostawy naprawionej w Kanadzie turbiny. Powodem opóźnienia były nowe kanadyjskie sankcje.
W ubiegłym tygodniu kanadyjski minister zasobów naturalnych Jonathan Wilkinson przyznał, że problem istnieje, ale nie zaproponował jego rozwiązania, dając do zrozumienia, że Kanada nie ma zamiaru zwracać turbiny.
Zdaniem Niemiec Gazprom mógłby zwiększyć przepływy gazu do Europy alternatywnymi trasami, ale odmówił, gdyż za ograniczeniem przepływów gazu do największego europejskiego klienta i najzagorzalszego zwolennika Ukrainy kryją się motywy polityczne.
W zeszłym tygodniu Niemcy uruchomiły drugi z trzech etapów planu kryzysowego, opracowanego na wypadek znaczących problemów z dostawami gazu. Berlin obawia się, że być może będzie musiał przestać eksportować, aby wystarczyło na krajowy rynek.
Europejskie indeksy giełdowe znajdują się blisko tegorocznych minimów:
Jeśli obecna sytuacja się utrzyma, rachunki za energię elektryczną, które już wzrosły o 30 - 80 proc. od zeszłej jesieni, będą dwukrotnie, a może nawet trzykrotnie wyższe - przewiduje niemiecka Federalna Agencja ds. Sieci, krajowy regulator mediów, telekomunikacji i transportu.
Według szefa agencji Klausa Mullera możliwe są dwa scenariusze: albo gazu zabraknie do końca zimy, albo już jesienią i to będzie bardzo trudna sytuacja.
